W niektórych przypadkach podprowadzenie kanalizacji kosztuje nawet kilka tysięcy złotych. W ten sposób miasto obciąża mieszkańców kosztami współfinansowania budowy kanalizacji sanitarnej. Ci, którzy zainwestowali w ekologiczne szamba, niechętnie godzą się na tak kosztowną inwestycję. Zdaniem
Szczepana Lewny, wiceprezydenta miasta ds. polityki mieszkaniowej i komunalnej, gospodarka wodno-ściekowa oparta na oczyszczalni na całym świecie uznawana jest za lepszą dla ochrony środowiska niż szambo, nawet ekologiczne.
- Te kwestie reguluje pozwolenie na budowę i przepisy porządkowe
obowiązujące wszystkich mieszkańców - mówi wiceprezydent. -
Gdyby któryś z właścicieli się upierał, to chyba musiałby wykazać wyższość szamba nad kanalizacją.Inne podejście do problemu ma
Adam Stieler, wicedyrektor Wydziału Urbanistyki, Architektury i Ochrony Zabytków w magistracie.
- SNG wykazuje wyższość jednej oczyszczalni nad kilkoma mniejszymi. Jednak z drugiej strony żyjemy w państwie liberalnym i nie mam pewności czy można zmusić mieszkańców do korzystania z mediów podprowadzonych przez SNG czy Energę. Nie znam przepisu z prawa budowlanego czy ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, niedopuszczającego odmowy ze strony właściciela posesji. Chyba że przewiduje to prawo lokalne i plan zagospodarowania miejscowego. Prawo budowlane raczej zaleca niż nakazuje.Właściciele posesji na Wyspie Sobieszewskiej, w przeciwieństwie do mieszkańców Matemblewa, muszą uiszczać opłaty adiacenckie, bo inwestycja finansowana jest ze środków miasta. Jak poinformował
Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska ds. polityki przestrzennej, w przypadku osiedla w Matemblewie kanalizacja została zrobiona na koszt developera i wpisana w ceny mieszkań. Jak zaznacza
Longin Mażewski, były wiceprezydent Gdańska, w okresie od 1999 do 2002 wzrost ceny wody w Gdańsku nastąpił o
82 procent, podczas gdy inflacja wzrosła o
23 proc. W roku bieżącym metr sześcienny wody i ścieków kosztuje
5,20 zł.
Prezydent
Paweł Adamowicz motywował podwyżkę cen wody przekraczającą skalę inflacji koniecznością wydatkowania środków na remonty i
inwestycje wodno-kanalizacyjne. Według Mażewskiego, począwszy od 2002 roku nakłady były niższe niż przekazane środki z Saur
Neptun Gdańsk zapłacone przez mieszkańców w cenie wody, co jest niezgodne z kontraktem zawartym między miastem a SNG w 1993 roku. A ponieważ gdańszczanie płacą, wymagają inwestycji kanalizacyjnych. Dla wiceprezydenta Lewny przedstawione zarzuty są nieprawdziwe.
-We wszystkich latach nakłady budżetu miasta na infrastrukturę wodno-ściekową były wyższe niż określone kontraktem i należne miastu wpływy z tytułu opłat za wodę i ścieki - podkreślił Lewna. -
Ponieważ jednym z elementów kosztów są koszty amortyzacji, to właśnie z amortyzacji finansowane są inwestycje kanalizacyjne. Poza tym ceny wody nie określa kontrakt, ale zasady obliczenia ceny wody są ściśle określone ustawą o wodzie i ściekach oraz przepisach wykonawczych. Stawka za wodę w Gdańsku jest zgodna z tymi przepisami. Tegoroczna podwyżka cen wody też nas zdziwiła, bo nakłady, od których musieliśmy liczyć amortyzację, wyniosły 100 mln zł. Teza, że przejadamy te pieniądze, jest fałszywa. W Gdańsku skanalizowane jest 97 procent obszaru miasta.