Widmo porażki wisi nad gdańskim planem budowy 1000 mieszkań komunalnych w trzy lata. Miasto czeka na oferty od deweloperów do środy. Na razie nie doczekało się ani jednej
Na wtorkowym porannym kolegium u prezydenta Gdańska
Pawła Adamowicza zapadnie decyzja, co dalej z mieszkaniowym projektem. Najprawdopodobniej urzędnicy postanowią o wydłużeniu terminu składania ofert - od dwóch do czterech tygodni.
- Dokumentację konkursową pobrało 25 firm, z kraju i zagranicy. Być może przyjęliśmy zbyt surowe warunki, ale liczę, że po wydłużeniu terminu otrzymamy satysfakcjonujące nas oferty - nie traci nadziei
Szczepan Lewna, wiceprezydent Gdańska, który jest twórcą mieszkaniowego pomysłu.
W październiku Lewna ogłosił plan budowy 1000 mieszkań komunalnych w trzy lata. Jego pomysł: miasto znajduje w drodze konkursu wspólnika - np. dewelopera. Ich spółka - za pieniądze dewelopera - buduje przez trzy lata na wyznaczonych przez miasto terenach budynki komunalne, w których łącznie będzie 1000 mieszkań. Gdy budowa się zakończy, miasto wykupuje udziały w spółce i staje się właścicielem mieszkań. Pieniędzy nie oddaje jednak deweloperowi od razu, a spłaca je w ratach przez 25 lat.
Rafał Zdebski, dyrektor marketingu firmy Inpro, jednej z firm deweloperskich, już wcześniej na łamach "Gazety" twierdził, że pomysł Lewny jest nierealny - budowa mieszkań i ich sprzedaż na wolnym rynku to dla firm znacznie lepszy interes niż wchodzenie w skomplikowany i długotrwały układ z miastem.
Lewna bronił się wczoraj, że przygotowując plan budowy 1000 mieszkań, nie wziął pod uwagę boomu na rynku mieszkaniowym. Zdebski kontruje:
- Koniunktura na rynku mieszkaniowym trwa przynajmniej od wiosny, a nie od października, gdy ogłaszano ten plan.Paweł Adamowicz nie chciał wczoraj komentować przebiegu konkursu.
- Czas na wnioski dopiero przyjdzie - powiedział.
- Pamiętajmy, że budowa mieszkań to nie tylko zadanie samorządu, ale także państwa. Nie muszę chyba przypominać, czym skończyły się przedwyborcze obietnice PiS o budowie 3 milionów mieszkań - dodał.