- 1 Raport. Stabilizacja na rynku mieszkaniowym (83 opinie)
- 2 Miasto nie zgodzi się na budowę 10 bloków w miejsce Alfa Centrum (296 opinii)
- 3 "Pani już tu nie mieszka". Wyrzucili też kota (878 opinii)
- 4 Kwietniowe nowości u deweloperów (95 opinii)
- 5 Nowi lokatorzy zburzyli spokój w kamienicy (259 opinii)
- 6 Działkowcy będą mieli przez to problemy? (171 opinii)
"Nie odpowiadają na listy, a ja nie mam gdzie mieszkać"
Zakup mieszkania od dewelopera to często wydatek pochłaniający oszczędności całego życia. Kiedy jest to zakup mieszkania pokazowego na osiedlu wyższej klasy można traktować go także jako spełnienie marzeń o komforcie i luksusie. Ale jeśli okaże się, że lokal ma wady, a z deweloperem nie można dojść do porozumienia, rozgoryczenie odbiera całą radość i niweczy plany. Tak jest w przypadku naszego czytelnika z Sopotu, który z bezradności opisał nam swoją historię.
W końcu, w sierpniu 2012 roku, odpadła jedna z listew przypodłogowych, a moim oczom ukazała się cała gama grzybów i pleśni. Spod parkietu sączył się płyn, a tynk na ścianie między łazienką a sypialnią okazał się być wilgotny. Okazało się, że pozostałe listwy są w podobnym stanie. Zwróciłem też uwagę, że w łazience pociemniały kafle wokół brodzika, a z fug między nimi sączyła się woda. Przyjrzałem się futrynie drzwi łazienkowych - zaczęła na dole gnić.
Mieszkanie było na gwarancji, więc powiadomiłem dewelopera. Przysłany przez niego wykonawca prowadził prace remontowe od września do grudnia 2012 roku. W tym czasie nie mogłem mieszkać w lokalu (m.in. zdemontowany prysznic) i chorowałem. Ściany zostały osuszone (poniosłem koszty energii elektrycznej, płaciłem czynsz), ale zagrzybiony od spodu parkiet nie został usunięty ani wymieniony. Sąsiedzi byli zirytowani ciągłym hałasem maszyn do osuszania. Oficjalnie za przyczynę usterki uznano nieszczelność pod brodzikiem, nieoficjalnie żaden ze specjalistów nie był w stanie jednoznacznie określić jej przyczyny. Klucze do mieszkania wróciły do mnie przed Bożym Narodzeniem 2012 roku. Nie powstał protokół powykonawczy, nikt nie poczuwał się do zwrotu kosztów remontu, czynszu, kosztów mojego leczenia. Bambusowy parkiet, jak wykazały późniejsze ekspertyzy, pokryty od spodu grzybem, został porysowany. Sprzątanie wyglądało jak po generalnym remoncie w lokalu, który nie został zabezpieczony na czas prac...
Ostatecznie, w mieszkaniu zacząłem pomieszkiwać w marcu 2013 roku. Po miesiącu zacząłem zauważać pierwsze oznaki powrotu powodzi do mieszkania. Zwróciłem się do dewelopera (gwarancja nadal obowiązywała), z prośbą o profesjonalne rozwiązanie sprawy - bez udziału tej samej ekipy, z uwzględnieniem kosztów, które może spowodować kolejny remont i zapewnieniem lokalu zastępczego na jego czas. Odpowiedzi na to pismo nie otrzymałem. Przebywałem w mieszkaniu okresowo. W czasie, kiedy gwarant nie reagował lokal ulegał dewastacji (m.in. purchle na ścianach, zapach stęchlizny, dywanik pleśni w szafkach). Do oficjalnego spotkania z wykonawcą doszło we wrześniu 2013 roku. "Fachowcy" (ci sami) weszli do mieszkania pod koniec września, mieszkanie znowu zostało wyłączone z użytkowania. Cała historia się powtórzyła.
Na przełomie roku 2013 i 2014 remont został przerwany, deweloper chciał rozmawiać o podziale kosztów remontu... Tym razem w czasie remontu (na własny koszt) wykonałem jednak ekspertyzy: eksperta budowlanego, firmy zajmującej się osuszaniem i badaniem wilgotności pomieszczeń, biegłego sądowego parkieciarza, który za oczywiste uznał dokonanie odkrywki parkietu w kilku miejscach i Sanepidu - ta ostatnia ekspertyza wykazała 20-krotnie przekroczenie stężenia zarodników grzybów i pleśni w mieszkaniu. Wykonawca nie przyjął do wiadomości przedstawionych ekspertyz i zarządził swoje badania, w ramach których m.in. nie wykonano odkrywki parkietu.
Odbyło się kilka spotkań z zarządem dewelopera, który m.in. domagał się mojej partycypacji w kosztach remontu. Do porozumienia nie doszło. Zakończenie remontu nie zostało potwierdzone, a ja nie wyrażam zgody na przejęcie lokalu w takim stanie, ani na pokrycie kosztów remontu. Tym bardziej, że wykonawca nie poradził sobie ze zlokalizowaniem usterki (nie ma żadnego protokołu) ani jej naprawieniem. Lokal nie został przecież doprowadzony do stanu sprzed zdiagnozowania usterki. A co z kosztami wynajmowania przeze mnie mieszkania? Przez te miesiące nie mogłem przecież korzystać z lokalu. Postępowanie dewelopera wobec mojej ubezpieczalni pozbawiło mnie odszkodowania i lokalu zastępczego (stwierdzono, że problem został zdiagnozowany i rozwiązany).
Przez pewien czas trwały skomplikowane negocjacje z deweloperem mające na celu wymianę mojego lokalu na nowe mieszkanie lub otrzymanie odszkodowania (które de facto nie pokryje moich kosztów) powiązanego z utratą gwarancji. Efekt jest taki, że miałbym jeszcze dołożyć oraz ponieść koszty wykończenia i urządzenia nowego mieszkania. Ponieważ nie przystałem na żadną z propozycji, deweloper przestał odpowiadać na moje pisma i nie ma ochoty na kolejne spotkania, które miałyby doprowadzić do porozumienia.
Czuję się bezradny. Zapłaciłem za pełnowartościowy lokal, przeogromne pieniądze. Nie mam gdzie mieszkać i czuję, że deweloper chce na mnie jeszcze więcej zarobić. Nie przyjmuje, że koszty, jakie poniosłem w związku z tym, że dostarczony mi został niepełnowartościowy produkt są konsekwencją wadliwości lokalu. Nie widzę też szans na to, żeby mieszkanie zostało "naprawione". Jako człowiek jestem zniszczony i wykończony tą sprawą. Chciałbym więc zapytać w otwarty sposób: czy nie można już w tym kraju liczyć na uczciwość przedsiębiorcy wobec klienta? Czy każda sprawa musi kończyć się wieloletnią szarpaniną w sądach?
Andreas Bach, czytelnik Trojmiasto.pl
W nawiązaniu do listu czytelnika skierowanego do redakcji Portalu Trojmiasto.pl potwierdzamy, że usunęliśmy w mieszkaniu klienta dwie usterki: pierwsza polegała na nieszczelności styku brodzika z przyległą ścianą, druga na rozszczelnieniu połączenia syfonu brodzika z instalacją kanalizacji sanitarnej. Po usunięciu pierwszej usterki naprawiliśmy i wymalowaliśmy ścianę, mieszkanie wysprzątaliśmy, zwróciliśmy klientowi koszty zużytej energii elektrycznej.
W przypadku drugiej zgłoszonej usterki, do lokalu zostaliśmy wpuszczeni dopiero po prawie pół roku od jej zgłoszenia. Mieszkanie w tym czasie było wynajmowane i eksploatowane pomimo nieszczelności, co doprowadziło do znacznego zawilgocenia. Podkreślamy iż rozmiar szkody w mieszkaniu spowodowany był przedłużającym się, z winy klienta, brakiem dostępu do lokalu. Po uzyskaniu dostępu do mieszkania usunęliśmy nieszczelność podłączenia brodzika, wyremontowaliśmy łazienkę w lokalu klienta wraz z wymianą zawilgoconego tynku i elementów wykończeniowych. Przeprowadziliśmy również stosowne badania stanu instalacji i warunków sanitarnych w mieszkaniu. Informujemy również, iż spółka jest w posiadaniu opinii mykologicznej potwierdzającej możliwość użytkowania mieszkania.
Konflikt z klientem dotyczył nie tyle naprawy lokalu, lecz proponowanej przez klienta zamiany tego lokalu na dwa inne mieszkania. Klient chciał zamienić mieszkanie o powierzchni 67 m kw. na dwa mieszkania o powierzchni 46 i 34 m kw. Doszło do kilkunastu spotkań, w tym z zarządem spółki. Pomimo dwukrotnego uzgodnienia zasad zakupu i specjalnego rabatu, klient za każdym razem wycofywał się z uzgodnień, zwiększając swoje oczekiwania.
Iga Marmołowska, specjalista ds. marketingu i PR w Invest Komfort
Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.
Miejsca
Opinie (89) ponad 50 zablokowanych
-
2014-07-15 17:53
Świemirowska Polana (1)
Ja posiadam również mieszkanie w Sopocie dewelopera Inwest Komfort. Od kilku lat deweloper lekceważy iż osiedle jest zagrzybione, hale garażowe juz do połowy ścian są czarne od grzyba, na co deweloper stosuje mnóstwo wymówek, iż to wina mieszkańców, przed kontroli maluje białą farba a lekarstwem na to wszystko jest zarządzanie otwierania bram garażowych w sezonie letnim!!!! Od zimy 2013/2014 pojawiły się w posadzce hali garażowej pod kamienica nr 20 pęknięcia spod których sączy się woda niedługo cały blok obrosnie grzybem. Od 2 lat próbuje sprzedać mieszkanie z obawy o zdrowie niestety, nigdy nie zwróci mi się zakup na tym prestiżowym super osiedlu najlepszego Dewelopera w Trójmieście! budynki w.Gdyni Orlowie również są budowane na podmokłych terenach jak i osiedle Świemirowska Polana radzę zapoznać się z planami przed zakupem aby oszczędzić sobie kłopotów jak w przypadku naszego osiedla.
- 19 3
-
2014-07-16 18:44
tzn sprzedać komuś kłopot? najlepiej rodzinie z dziećmi
to ja napiszę - dobrze, ze trafiło na ciebie
- 2 5
-
2014-07-15 19:43
ja mogę to mieszkanie rozmienić na 10 kotów (1)
każdy jest wart po 100tysi. koty działają anty alergicznie, wyciągają choroby, goraco polecam!!! ostatnie sztuki!!!
a do tematu wracając na poważnie: dlatego mieszkanie tylko i wyłącznie używane.- 6 7
-
2014-07-16 18:46
i świeżo po remoncie
powodzenia...
- 4 1
-
2014-07-15 22:51
bidulek... (1)
...tata mu kupił mieszkanie za 900 tys.
- 9 6
-
2014-07-16 10:16
Tat kupił mieszkano, i to za 900 tys. , moim zdaniem rozkapryszone dziecko
- 5 7
-
2014-07-16 01:40
"Zaplacilem za..."
Chyba nie ty, tylko tatus tobie kupil.
- 8 8
-
2014-07-16 12:45
ojciec kupil za 900tys... ja zapłaciłem ogromne pieniądze ... to wreszcie kto kupił i kto zapłacił za kogo?
a nie jestes aby prezydentem pewnego pieknego miasta na północy kraju, który ma tych mieszkan tyle ze gubi sie w zeznaniach ?
- 9 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.